piątek, 20 lutego 2015

Epilog

Przeczytaj notkę! x
___________________________________________

Moja mama umarła. Patrzyłam jak mój ojczym strzela prosto w jej głowę. Chociaż został zabity krótko po tym przez policję, nie sądzę że to była wystarczająco okropna śmierć dla niego.
Od tego czasu minął rok. Rzeczy stają się lepsze, ale nie będą takie same. Chłopacy przygotowywali się na swoją nową trasę, więc nie było ich często i zostawałam sama. Odkąd Luke miał już osiemnaście lat i myślał, że to nie będzie dobre żebym mieszkała sama, kupiliśmy mały apartament dla nas.
- Jaiden, jestem w domu! – usłyszałam jak drzwi frontowe się otwierają a potem zamykają. Kroki były coraz bliżej aż Luke dotarł do kanapy. Widział mnie leżącą z telefonem w ręce, przeglądającą twittera. Uśmiechnął się kiedy zabrał mi telefon i rzucił na podłogę, wspinając się na mnie.
Jęknęłam i się odezwałam.
- Luke, stajesz się coraz większy i nie możesz tego robić. Ile ty masz, siedem stóp już?
Zaśmiał się i musnął moich ust.
- Wiem, że jestem za duży, ale nie narzekasz za dużo. I to jest siedem cali a nie stóp.
- Ty mały brudny gnojku – zaśmiałam się, ale to bolało odkąd wciąż na mnie leżał.
- Więc, mam newsa – moje serce się zatrzymało. Prawdopodobnie musiałby wyjechać nagrywać, co było dobre, ale byłam na tyle samolubna żeby go nienawidzić że jedzie – Jedziemy na trasę do USA.
To było jeszcze gorsze niż oczekiwałam. Nagrywanie przeważnie zajmowało kilka tygodni. Trasa zajęłaby kilka miesięcy.
- Jej – powiedziałam mało entuzjastycznie. Powinnam się cieszyć, oboje płaciliśmy rachunki a trasa by dużo kosztowała. Ale nie dbam o to, tak długo jak będę z nim.
- Nie skończyłem – Luke powiedział, zaczął całować moją szyję – Jedziesz z nami głupolu.
- Luke, nie chcę psuć zabawy – fakt, że nie byłam w USA odkąd moja mama umarła, to nadal powoduje u mnie ból.
- Wiesz, że sprawiasz u nas więcej zabawy jak jesteś. Nawet możesz zabrać ze sobą przyjaciółkę jeśli się nami znudzisz. Plus, jesteś jedyną osobą do której Ashton się odezwie odkąd…
Racja. Kiedy wróciliśmy, Ashton powiedział o wszystkim matce i ona zakończyła samobójstwem. Odkąd przeszliśmy przez to samo, jestem jedyną z którą będzie chciał rozmawiać o tym. On zdecydowanie przyjmował to gorzej niż ja.
- Powinnam pojechać wtedy. Mogę zabrać Angie? – Odkąd Angie ocaliła nas na molo, stałyśmy  się bliższe. Pewnie, była suką jak się pierwszy raz spotkałyśmy, ale miałyśmy dużo wspólnego i ocaliła nasze życia do cholery – Oh, przy okazji byłam raz na YouTube i jeśli szukacie zespołu który będzie otwierał koncerty, znalazłam zespół After The Sunset z dziewczyną, która gra na perkusją i ją lubie.
- Pewnie, ogarniemy ich potem – Luke powiedział – Możemy teraz się całować?
Nie odpowiedziałam mu tylko złączyłam nasze usta razem. Zimno z jego kolczyka wciąż wywoływało dreszcze na moim ciele. Nie ważne ile razy się całowaliśmy, nigdy to się nie znudzi i nigdy nie będzie brakowało iskry między nami.
- Bardzo Cie kocham – wyszeptałam w jego usta – Bez Ciebie, prawdopodobnie byłabym martwa już tysiąc razy.
- Jaiden – wyszeptał – Nie wspominaj o umieraniu. Kiedykolwiek. Bez Ciebie moje życie nie miałoby sensu ani żadnego celu.
- To brzmi jak fajny tekst. W sposób jak ktoś wygląda lepiej w bieliźnie – powiedziałam próbując zerwać poważny nastrój – Kto pojawił się z tym tekstem?
Luke zamyślił się przez chwilę.
- Myślę, że Michael. Nie wiem. To nie byłem ja. Nie masz żadnej bielizny z American Apparel ani ja.
- Możemy spać dzisiaj na kanapie? Jestem za leniwa żeby wstać – powiedziałam podczas zrzucania ze mnie Luke’a i odwracając się do niego. Szczęśliwa i w końcu mogąca oddychać.
- Nie ma sprawy, mógłbym spać nawet na ulicy tak długo póki będę Cię miał w moim ramionach całą noc.
Moje serce rozmiękło.
- Masz tyle czułych romantycznych tekstów na dzisiaj co? – uśmiechnęłam się kiedy owinął swoje ramiona wokół mnie, a ja wtuliłam głowę w jego klatkę.
- Tylko dla Ciebie.
W tym momencie zdałam sobie sprawę, cokolwiek się stanie, mam swój powód do bycia szczęśliwą.
Luke Hemmings.
Moje słońce.
Mój tlen.
Mój świat.
__________________________________________
NIE
NIE
NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE


OFICJALNY KONIEC BMBTY! NIEE
Nie wiem jak Wam ale mi jest smutno XD
Dziękuje za 50K wyświetleń sdhgjkwdjs

NIE MA DRUGIEJ CZĘŚCI BMBTY

Możecie mnie znaleźć na moim drugim tłumaczeniu 'Are You Jealous Yet?' oraz twitterze XD Oczywiście ja na tego bloga ciągle będę wchodzić.
Wow, to dziwne że już w piątki nie będzie rozdziałów ani nic.
Podziękowania:

- Dziękuje każdej osobie,która czytała to opowiadanie. To dużo dla mnie znaczy dkhg
-Wszystkim którzy komentowali to ff. Kochałam czytać Wasze komentarze i zawsze miałam uśmiech na twarzy.
-Role players na Twitterze! Piękna robota misie x
-I KAŻDEMU NAPRAWDĘ ZA WSZYSTKO. BĘDĘ TĘSKNIĆ ZA TYM BLOGIEM STRASZNIE. ALE MOŻECIE MNIE SPOTKAĆ JESZCZE NA AYJY + JAK SKOŃCZĘ AYJY ALE TO BĘDZIE JESZCZE DŁUGO TO ZACZNE NOWE FF TŁUMACZYĆ I BEDE TU PISAĆ ADRES.

Kocham Was misie,
po raz ostatni na tym blogu,
Wasza Julia xx

piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 37 - FINAŁ

Przeczytaj notkę pod rozdziałem x
__________________________________________

~Megan POV~

- Jasna cholera! – wykrzyczałam kiedy przypadkowo wbiegłam w ścianę w ciemnym pokoju. Spotykaliśmy się tylko po to, żeby porozmawiać. Nie rozumiałam czemu przynajmniej światła nie mogły być zapalone. Rozumiałam, że to jest sekretne spotkanie, ale koleś trochę przesadzał.
- Miło Cię widzieć Megan – głęboki głos rozległ się zza mnie i ciemności. Lekko podskoczyłam i dzięki bogu akurat było ciemno w pokoju, ponieważ to by było troszkę niezręczne.
- Co tam Richard – obróciłam się twarzą do miejsca gdzie słyszałam głos – Jak się tutaj znalazłeś? – pomyślałam trochę o tym zanim się odezwałam – W sumie, wolę nie słyszeć jak mówisz o tym jak zabiłeś policjanta.
Mroczny śmiech rozszedł się po pokoju.
- Zabawne Meg – zrobiłabym wszystko, żeby go w tamtym momencie uderzyć, nienawidzę tego imienia. Ale on by mnie za to zabił. Dosłownie – Słuchaj skarbie. Jaiden nie wzięła nas na poważnie, więc musi za to zapłacić. Ja, osobiście, nie będę miał przyjemności z zabijania Luke’a. Przyjemnością będzie patrzenie na całkowicie załamaną Jaiden może, ale nie zabijanie go. Więc to zostawiam dla Ciebie.
Chociaż wiedziałam, że jestem okropną osobą wchodząc w układ Richarda, nie myślałam że ktokolwiek z wyjątkiem Jaiden ucierpi. Fizycznie przynajmniej. Wiedziałam, że Luke był dobrym chłopakiem, nie wiedziałam że będę miała go zabić. Jakby przyszło co do czego, nawet nie wiem czy byłabym w stanie zabić Jaiden. Mimo, że kradnie chłopaków.
- Nie wiem czy mogę to zrobić… - powiedziałam szczerze. Richard zamarzł w miejscu.
- Co masz na myśli, że nie możesz? Mieliśmy układ. Pomogłaś uciec mi z więzienia i mi pomogłaś i pozbędziemy się Jaiden, więc będziesz miała Michaela z powrotem. Jeśli naprawdę pragniesz go mieć, wejdziesz w to.
- Po prostu nie sądzę, że zabijanie Luke’a cokolwiek rozwiąże – powiedziałam z większą pewnością – Słuchaj, idą na randkę po występie na Santa Monica molo jeśli to pomoże.
Richard się przybliżył i wyszeptał.
- Zabij go, albo ja zabiję Ciebie.
- Ale ja nie mogę- poczułam siłę na mojej twarzy a potem ciemność.

~*~

~Jaiden POV~

‘Have you Heard about to new girl on the block In the blacked out ‘Benz,
With her old school kicks and her hipster friends got a piece sign in hand,
She’s everything you want and all you hated’

Luke śpiewał z miejsca pasażera podczas kiedy ja kierowałam.

‘Well dressed and overrated, some girls freak me out,
WELL Daddy’s little girl knows how to party! She’s singin ‘Pour Some Sugar On Meee!’

- LUKE PRZESTAŃ! – krzyknęłam, nie byłam w stanie trzymać dłużej mojego śmiechu -  Masz niesamowity głos, po prostu nie próbuj brzmieć jak Brian Dales proszę, to Ci nie odpowiada.
- Wiesz, ta piosenka przypomina mi o Tobie kiedy przeprowadziłaś się do Sydney – powiedział uśmiechając się.
- Naprawdę grałam taką twardzielke? – śmiałam się głośno.
- Byłaś lekko zastraszona. Tak czy inaczej, to nie chłopak powinien zabierać dziewczynę na randkę? Gdzie my w ogóle jedziemy?
- Jedno z moich ulubionych miejsc w Kalifornii. Nie martw się Lucas, pokochasz je.
Luke głośno westchnął.
- Czemu wszyscy mówią na mnie Lucas, to nawet nie moje imię.
- Pasuje Ci – wzruszyłam ramionami.
Kiedy w końcu zobaczyłam wyjście do Santa Monica na autostradzie, rozejrzałam się za miejscem żeby gdzieś zaparkować. Nie wiedziałam co będzie lepsze parkometr czy garaż, ale wybrałam pierwszą opcję. Zgaduję, że nie będziemy tu więcej niż kilka godzin.
Kiedy zaparkowałam auto spojrzałam na Luke’a. Był cichy przez ostatnie dwadzieścia minut.
- Wszystko okej? – zapytałam widząc, że patrzy na diabelski młyn, odbijająca się ciemna woda Santa Monica Pier, zagubiony w myślach.
- Ta – odpowiedział, nadal nie spuszczając wzroku – Myślałem o tym jak niesamowicie szczęśliwy jestem mając kogoś takiego jak ty w moim życiu – Luke złapał moją rękę, patrząc z mola w moje oczy, pocierając moją dłoń – Wszystko było szalone ostatnio i byłbym załamany gdybyśmy nie naprawili tego.
- Luke – powiedziałam – Wiem, że nigdy nie zakończymy tamtej nocy dobrze i chcę, żebyś wiedział że naprawdę Cię kocham. Bardziej niż cokolwiek.
Zabrałam dłonie z jego rąk i zarzuciłam je na jego szyję i pocałowałam go. Nasze usta wydawały się jakby były dla siebie stworzone. Iskra między nami była niezaprzeczalna i nie chciałam kochać kogoś innego niż jego.
Przestałam całować Luke’a.
- Chodźmy, mamy randkę do odbycia.
Wyskoczyłam z auta bardzo szybko, chcąc otworzyć drzwi dla niego odkąd randka była moim pomysłem. Ale on chyba pomyślał o tym samym, ponieważ spotkaliśmy się z tyłu samochodu i wybuchliśmy śmiechem.  
- Jesteś dziewczyną, to ja powinienem otwierać dla Ciebie drzwi – Luke powiedział łapiąc moją rękę i zaczęliśmy iść letnią nocą w kierunku mola.
- Tak, powinieneś również wozić mnie, ale nie wiesz jak jeździć po prawej stronie ulicy.* Dosłownie – zaśmiałam się na własny żart.
- Więc to jest to sławne Santa Monica Pier? – zapytał mnie, patrząc na ogromne molo przed nami.
- Rzeczywiście jest – odpowiedziałam – Jest śliczne w ciągu dnia, ale wygląda lepiej nocą. To dlatego, że lampki odbijają się w wodzie i to wygląda bardziej żywo.
- Jest idealnie – Luke powiedział przyciągając mnie bliżej i pocałował mnie w policzek.
Poszliśmy wzdłuż chodnika w końcu dochodząc do wejścia na długie molo. Po bokach, byli ludzie grający na gitarach i śpiewający. Mieli otwarte pokrowce od gitar, mając nadzieję na pieniądze. Widząc to zdałam sobie sprawę jak szczęśliwi byliśmy z tego, że mamy okazję występować przez tysiącami ludzi.
Przechodząc obok jednego wrzuciłam dwadzieścia dolarów i uśmiechnęłam się.
- Czasami jesteś za miła wiesz? – Luke zapytał lekko ściskając moją rękę – O MÓJ BOŻE czy to rollercoaster?! – Luke krzyknął nagle biegnąc w jego kierunku. Oczywiście pociągnął mnie za sobą.
- To jest trochę nieprzyjemny rollercoaster ale skoro Cię uszczęśliwi – powiedziałam. Kiedy doszliśmy na początek kolejki, facet ze znajomym spojrzeniem, mający na sobie mundur ochroniarza zabrał od nas pieniądze kierując nas na przejażdżkę.
- Luke, czy ten facet nie wyglądał Ci znajomo? – zapytałam kiedy siedzieliśmy.
- Jaki facet?
- Ten który brał od nas pieniądze.
- Oh nie wiem, nie patrzyłem na niego – Luke złapał moją rękę kiedy nas przypięli. Uśmiechnął się szeroko – Jesteś gotowa?
Nie słyszałam go, ponieważ byłam za bardzo zajęta myśleniem kim ten koleś mógł być. Miałam chore uczucie w moim brzuchu. Rollercoaster wystartował z szybką prędkością, przez co się wyprostowaliśmy na siedzeniach. Przeważnie kochałam je, więc nie wiedziałam czemu czułam się jakbym miała zaraz zwymiotować.
Kiedy dotarliśmy do zjazdu, zaczęliśmy jechać w dół i wszyscy krzyczeli.
I wtedy zdałam sobie sprawę.
- LUKE! – krzyknęłam. Spojrzał na mnie i zaczął się śmiać, pewnie myślał że to przez przejażdżkę. Wtedy zaczęłam panikować.
- LUKE TO PIERDOLONY RICHARD! – wykrzyczałam na całe płuca, jego radość z twarzy natychmiast zniknęła. Czułam się sparaliżowana. Liścik był prawdziwy, to nie był jakiś pieprzony żart. A my umrzemy.
Kiedy nasza przejażdżka się skończyła, bałam się. Wróciliśmy na ziemię i nie było ani śladu Richarda.
- Jesteś pewna, że się nie przewidziałaś Jaiden? No wiesz, mam na myśli że jest w więzieniu – Luke spojrzał patrząc na mnie zmartowiony.
- Luke, wiem co kurwa widziałam – odpowiedziałam patrząc na tłum.
Nagle głośny hałas sprawił, że zamarłam.
Pistolet.
Odwróciłam głowę w stronę gdzie dochodził ten dźwięk i zobaczyłam mężczyznę trzymającego pistolet w stronę nieba. Widziałam, że wszyscy inni również na niego patrzyli. Kiedy wróciłam wzrokiem do niego zobaczyłam, że jest ubrany jak ochroniarz i ma megafon w ręce.
- WSZYSCY PROSZENI SĄ O OPUSZCZENIE MOLA W TRYBIE NATYCHMIASTOWYM – powiedział do niego. Oczywiście ludzie go posłuchali. Spojrzałam na Luke’a a on na mnie. Złapaliśmy swoje ręce i zaczęliśmy biec z resztą. Nagle zostaliśmy zatrzymani przez faceta przed nami, złapał nas.
- Wy dwoje nigdzie nie idziecie.
Wtedy zaczęłam płakać. Czemu to wszystko musi się mnie przytrafiać? Nie mogłam mieć zwykłego życia?
- To jest mój przyjaciel Robert którego poznałem w więzieniu. Czyż nie jest uroczy? – Richard nawet nie dał nam czasu na odpowiedź – Mój drugi ziom Phil ma… rzeczy które potrzebujemy dzisiaj. Spotkamy go na rollercoasterze. Chodźmy.
Wtedy Robert zaczął ciągnąć mnie i Luke’a z powrotem na przejażdżkę na której byliśmy. Całe molo było puste i nikt nie szpiegował. Już było po nas, na pewno.
Kiedy w końcu dotarliśmy na szczyt rollercoastera, Robert i Richard przywiązali mnie i Luke’a razem plecami do siebie. Moje uczucie w brzuchu było jeszcze gorsze, nawet było to możliwe.
- Oh, tam jest Phil. Miło z Waszej strony że do nasz dołączacie – Richard powiedział z chorym, przyjemnym dla niego uśmiechem na twarzy.
Obróciłam głowę i zobaczyłam kogo Phil przyniósł. Nieprzytomna Megan była na jego rękach, za nim moja mama która wyglądała na przestraszoną i… Ashton?
Spojrzałam na wszystkich z zakłopotanym wyrazem, próbując dowiedzieć się co się dzieje.
- No no Jaiden, nie musisz tak patrzeć. Po pierwsze nie zgadłabyś, że Megan mi pomagała. Może gdybyś nie kradła jej kochanego chłopaka, nie musiałaby być przeciwko Tobie – moje usta się otworzyły. Nagle jej dziwne zachowanie miało sens. Jak mogłam tego nie widzieć? I co gorsza, jak można skazywać  życie ‘przyjaciela’ na niebezpieczeństwo jakiegoś faceta?
- No cóż Meggy była nie posłuszna, więc ona będzie pierwszą osobą która zginie dzisiaj – Richard powiedział próbując stać się winnym, ale mu to nie wyszło. To było chore ile on miał przyjemności z ludzkiego strachu.
- Nie ujdzie Ci to na sucho – powiedziałam patrząc prosto w oczy Richarda. Wziął nieprzytomną Megan na ręce i włożył do wagonika rollercoastera. Czy on planował…
- Oh, ujdzie kochana.
W tym momencie podszedł do sterowników i wcisnął zielony przycisk, przez co maszyna wyskoczyła przed siebie. Próbowałam uwolnić ręce, ale nie mogłam. Pociąg z kolejki był prawie na torze, żeby rozbić ciało Megan na kawałki. I nic nie mogło tego powstrzymać.
Kiedy w końcu do niej dotarło i rozwaliło jej ciało, wydobyłam przeraźliwy krzyk i zaczęłam walić stopami wokoło, próbując kogoś kopnąć, cokolwiek kopnąć. Byłam bezradna.
Usłyszałam jak ktoś zaczyna płakać. To był Ashton. Przypomniałam sobie, że on też tu był. Jak on był w to wciągnięty?
- Ashton? – zapytałam głośno szlochając. Nie odpowiedział – Richard, czemu Ashton tutaj jest?
- On nie ma na imię Richard. To Steve – Ashton powiedział.
To było śmiertelnie spokojnie jak spojrzałam na innych. Richard wyglądał na pewnego przez komfort reszty.
- Co masz na myśli, że to Steve, Ashton?
- Pamiętasz jak Ci powiedziałem, że mój ojciec pracuję dla ogromnej firmy muzycznej?
Wszystko się układało. Miesięczne wycieczki za kraj które Richard zorganizował, sekretne telefony i wiadomości. Zawsze zakładałam, że miał romans. Nie, że moja mama BYŁA tym romansem. I oczywiście Ashton nie był podczas naszego pierwszego spotkania z Richardem, więc jak mógł sądzić, że to jego ojciec?
- O mój boże, ja pierdole – powiedziałam.
- To prawda Jaiden – Richard podszedł do mnie i dał na dół moje włosy, dając krew Megan na mnie, przez co znowu się źle poczułam. Starałam się skupić na diabelskim młynie, światłach odbijających się w wodzie, na czymś co by mnie stąd zabrało.
- Teraz Ashton, synu – Richard, Steve, cokolwiek, powiedział podchodząc ode mnie do Ashtona – Nie powiemy o tym Twojej mamie prawda?
- Jesteś cholernie chory – powiedział Ashton i plunął w jego twarz – Wiedziałem, że jest coś z Tobą nie tak.
Zły pomysł Ash. Richard wytarł ślinę ze swojej twarzy. Sięgnął do tylnej kieszeni i wyjął coś świecącego.
Nóż.
Próbowałam ponownie rozwiązać swoje ręce, ale Luke złapał mnie.
- Uspokój się Jaiden, będzie okej.
- Luke, nie będzie okej – wyszeptałam z powrotem – Jak możesz takie coś mówić?
- ODŁÓŻ BROŃ! – usłyszałam skądś za mną. Wszyscy odwrócili twarze w tamtą stronę.
- Gliny są tutaj – wyszeptał – Angie po nie zadzwoniła.
Co do kurwy?
- Śledziła nas przez pewien powód, ale cieszę się – powiedział trochę głośniej.
Nóż spadający przykuł moją uwagę; Richard.
- Teraz podnieś ręce do góry!

Patrzyłam jak Richard powoli podnosi ręce, ale nikt nie jest wystarczająco szybki, żeby go powstrzymać przed wyjęciem pistoletu spod paska. Wystrzelił kulę prosto w głowę mojej mamy.
_____________________________________________

* - chodzi o to , że w Australii jeździ się po lewej stronie jezdni a w USA po prawej i może to być trudne.

NIEEEEEEEEEEEEEEEEE, MEGAN UMARŁA A CO WAŻNIEJSZE MAMA JAIDEN!!! :(
Spodziewaliście się tego?
Za tydzień opublikuje epilog i wiecie co to oznacza?! KONIEC BRING ME BACK TO YOU! Boże nie wierzę, tak mi szkoda bo to moje pierwsze tłumaczenie i tak się z nim związałam jezu.
Teraz mam do Was dwie albo trzy prośby/
1/2) Czy pod dzisiejszym rozdziałem i epilogiem pojawi się dużo komentarzy? Baardzo dużo albo jakieś dłuższe?
3) Dobijemy do 50k wyświetleń na blogspot? Do 15k na Wattpad to trudno będzie haha.
Mam nadzieję, że podobał Wam sie rozdział. Więc... Do zoabczenia za tydzień! Jak macie jakieś pytania do mnie, o fanfiction to zadawajcie w komentarzu, na twitterze whatever :D

xx

wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział 36

W trakcie jest piosenka więc kliknijcie na nią :)
_______________________________________________________________________

~Michael POV~

- Hej! Megan – wykrzyczałem w końcu łapiąc ją na backstage’u Roxy Theatre. Nie mogłem utrzymać sekretu dłużej; musiałem komuś powiedzieć. Megan jest najlepszą przyjaciółką Jaiden, więc będzie ją to obchodziło.
Megan odwróciła się i zobaczyła, że to ja i zaczęła iść dalej. Cholera zapomniałem, że mnie teraz nienawidzi.
- Megan naprawdę, potrzebuje z Tobą porozmawiać,  to jest ważne – zawołałem do niej i już miałem za nią biec. Na szczęście się zatrzymała.
- Czego chcesz Michael? – zapytała rzucając mi spojrzenie swoimi niebieskimi oczami. Nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo ją zraniłem. Myślałem, że jesteśmy w dobrych relacjach po wszystkim, widocznie nie.
- To o Jaiden – powiedziałem układając swoje brwi w zmartwienie.
- Wow Michael, tylko ty potrafisz iść do swojej byłej dziewczyny prosząc ją o rady jak zdobyć jej najlepszą przyjaciółkę. Jesteś większym kutasem niż myślałam – zaśmiała się i już miała iść.
- Czekaj nie! To nie o to chodzi. Patrz – zniżyłem trochę swój głos i próbowałem zdobyć ją trochę bliżej, żeby pokazać jej liścik – Ktoś grozi Jaiden i musimy coś z tym zrobić.
Megan spojrzała na niego, przeczytała i spojrzała z powrotem na mnie.
- Wierzysz w to, że to jest prawdziwe? – zapytała, jakby to była najgłupsza rzecz – Ona prawdopodobnie jest spragniona, żeby zwrócić na siebie uwagę.
- Megan ona jest Twoją najlepszą przyjaciółką. Jak możesz tak o niej mówić? Po wszystkim co przeżyła… - patrzyłem na nią w niedowierzeniu.
Parsknęła w odpowiedzi.
- Jaiden to, Jaiden tamto. Jesteś tak w nią zapatrzony, że nie widzisz co się dzieje. Żegnaj Michael.
I sobie poszła. Odwróciłem się i poszedłem do pokoju gdzie są ludzie przed występem. Całe szczęście Jaiden była jedyna, która tam była.
Kiedy zauważyła, że wszedłem, odłożyła swój dziennik i schowała za sobą.
- Co to? – zapytałem.
- Oh nic, tylko mój śpiewnik – powiedziała, wciąż nie patrząc do góry. Przynajmniej przestała płakać. Wszyscy wpadliśmy w wielkie tarapaty przez to, że zatrzymaliśmy wczoraj występ, zwłaszcza Luke, co spowodowało go bardziej zranionym niż był. Nigdy wcześniej nie widziałem go tak załamanego. Modliłem się, żeby był w stanie wystąpić na naszym pierwszym wyprzedanym koncercie dzisiaj.
- Cieszę się, że masz muzykę jako Twoją ucieczkę. Kiedy dorastałem, moi rodzice mnie nie wspierali czy coś, nigdy ich nie było w domu. Muzyka również jest moją ucieczką – powiedziałem siadając obok niej – Nie lubili pomysłu, że mogę być w zespole, ale porzucili to jakiś czas temu.
Nawet nie wiem czemu mówię jej to wszystko. Może chciałem, żeby wiedziała że nie tylko ona miała problemy z rodzicami.
Jaiden spojrzała na mnie i wyszeptała ‘przepraszam’ najdelikatniejszym głosem jaki kiedykolwiek słyszałem. Okej, może nie dawała sobie tak dobrze rady jak myślałem.
- Słuchaj, wiem że nie jesteś teraz w najlepszym miejscu – zacząłem –Ale chcę żebyś wiedziała, że będę zawsze tutaj dla Ciebie, nie ważne co – powiedziałem szczerze –Kiedy Luke’a nie ma, Megan i Mari, ja tu wciąż będę czekał.
Wyglądała na zaskoczoną moimi słowami.
- Mimo że bardzo chcę, to nie pocałuję Cię teraz. Nie będę brał plusów kiedy jesteś emocjonalna jak teraz, nie martw się – powiedziałem.
- Muszę iść… do łazienki – Jaiden wstała nagle.

~Jaiden POV~

Użyłam wymówki łazienki tylko po to, żeby uciec od obecności Michaela. Nie dlatego, że jest irytujący czy coś, on dał mi do zrozumienia jak szalona byłam. Sposób w jaki opisał swoje uczucia do mnie był taki jaki ja bym opisała moje uczucia do Luke’a.
Musiałam go zdobyć z powrotem.
Pobiegłam na dół schodami z backstage’u The Roxy i znalazłam tylne drzwi, które były szeroko otwarte, ukazujące gdzie bus zaparkował. Miałam nadzieję, że Luke wciąż w nim był, więc mogłabym z nim porozmawiać i mu wszystko wyjaśnić. Liścik był pewnie jakimś chorym żartem, żeby nas oddzielić. Nie mogłoby być to prawdziwe zagrożenie.
Otworzyłam drzwi i minęłam Caluma i Ashtona i poszłam na tył. Poczekałam aż sekretne drzwi się otworzą i zamrożą mnie na widok przede mną – Luke i Maria całujący się.
Westchnęłam głośno i oboje od siebie odskoczyli. Nasza trójka patrzyła na siebie niezręcznie przez minutę, nie wiedząc co zrobić.
Maria pierwsza zareagowała.
- Ja, um, ja muszę iść, pozwolę Wam porozmawiać – Maria wpadła na moje ramię kiedy wychodziła z pokoju. Rozumiałam czemu mnie nienawidziła, czemu wszyscy mnie nienawidzili. Wszyscy mieli rację, żeby być na mnie złą za to co zrobiłam. Sama bym była taka gdybym była nimi.
Drzwi się zamknęły kiedy Maria opuściła pokój, zostawiając mnie i Luke’a gapiących się na siebie. Patrzył na mnie jakby zobaczył ducha czy coś i to raniło moje serce, że ja byłam powodem tego spojrzenia.
- Luke – zaczęłam kiedy on w tym samym czasie powiedział – Wynoś się.
Przestałam mówić.
- Słyszałaś mnie. Wynoś. Się. Nawet nie próbuj się do mnie odzywać.
Nie posłuchałam go.
- Luke, pozwól mi wyjaśnić. Był liścik, który mi groził dopóki nie zerwę z Tobą, ponieważ zabrałam komuś szczęście więc ja też nie mam być szczęśliwa. Ale zdałam sobie sprawę, że Ciebie też to dotknęło. Przepraszam – powiedziałam na jednym wdechu.
- O czym ty mówisz? – zapytał. Przynajmniej złapałam jego uwagę – Przestań wciskać mi jakieś gówna. Mam występ do zrobienia – Luke się podniósł i minął mnie, popychając w tą samą stronę co Maria. Pozwoliłam mu odejść.
Po kilku sekundach stania tam, wyszłam z pokoju do przodu o zauważyłam Cala i Asha. Wpadł mi pomysł do głowy.

~*~

- Okej, to jest piosenka, która napisałem kilka tygodni temu i pomyślałem, że mogę się nią z Wami podzielić. Nazywa się ‘Beside You’ – Luke powiedział ze sceny. Siedzę za sceną i po cichu oglądam występ. Nigdy nie słyszałam żadnych akustycznych wersji ich piosenek i musiałam powiedzieć, że były prawie lepsze niż oryginalne.
Opuściłam kilka linijek początku, ale uważałam na kolejnych.

“Don’t ever leave", she said to me
When we both fall asleep
Underneath the same sky
To the beat of our hearts
At the same time
So close but so far away ‘


Emocje w głosie Luke’a były niewiarygodne i łzy zaczęły pojawiać się w moich oczach. Wyglądał jakby miał się zaraz popłakać.

‘She sleeps alone
My heart wants to come home
I wish I was, I wish I was
Beside you…’


Nawet nie zdałam sobie sprawy, że łzy spływają po mojej twarzy do czasu aż spadła i uderzyła moją rękę. Spojrzałam na fanów, byli tak zahipnotyzowani jak ja.

‘Another day and I’m somewhere new
I made a promise that I’d come home soon
Bring me back,
bring me back to you’


Nie mogłam tego znieść. Tekst ukazywał wszystko co się działo, że chciałam uciec. Poszłam na backstage i wzięłam kilka głębokich wdechów i zanim się zorientowałam, piosenka się zakończyła.
- Dziękujemy! To była nasza ostatnia piosenka tego wieczoru, ale mamy z nami naszą przyjaciółkę, która chciałaby zaśpiewać piosenkę którą napisała! Słyszycie ją jaką pierwsi, o to i jest Jaiden Price! – głos Ashtona rozległ, prawdopodobnie zakłopotany jak cholera, Michael i Luke nic o tym nie wiedzieli.
Weszłam na scenę i mijałam Luke’a kiedy schodził z niej. Spojrzałam na niego, ale on nie spojrzał na mnie. Po prostu szedł. Ashton i Calum podążyli za Lukiem i wkrótce Michael też opuścił, dając mi zmieszany wzrok. Kiedy minął, złapałam gitarę z jego chwytu i próbowałam się lekko uśmiechnąć.
Usiadłam na środku sceny, na jednym z taboretów i spojrzałam na wszystkich. Niektórzy lekko klaskali, ale większość patrzyła zmieszana jak nigdy.
- Cześć Wam. Jestem Jaiden Price i chciałam się z Wami podzielić piosenką, którą napisałam zeszłej nocy. I to wiele by znaczyło gdybyście tu zostali i jej posłuchali, chociaż chłopacy już skończyli – więcej klaskania, dzięki Bogu.
Zaczęłam grać pierwsze dźwięki okropnie. Jak już wspominałam – gitara nigdy nie była moim mocnym punktem.
Chociaż napisałam tą piosenkę zeszłej nocy po zerwaniu, tekst był w moim mózgu jakby to była stara piosenka N’Sync którą znałam przez całe moje życie.

I took a ride on a July evening,
Just getting over it and dealing with the heartache,
I started thinking out loud
 I'm so sick and tired of being scared and tired,
My baby's flying off the edge of the stage,
I’m thinking, ‘I'm so sorry about that note’,
That left you all alone,
But I'm so sick and tired of being scared and tired
Somebody turn the lights on,
Somebody tell me how long,
All this darkness will surround me,
Because I'm burning for you,
Burning like a candle
Seven days since I've heard your voice
Seven nights I have laid to waste,
I'm burning out now,
I'm sick and tired of being scared and tired,
I know we're hanging at the end of the rope,
We've flown too high, maybe swung too low,
I heard him screaming out loud,
I heard him screaming out loud
Somebody turn the lights on,
Somebody notice what's wrong,
I'd be lying if I told you,
Losing you was something I could handle,
Somebody turn the lights on,
Somebody tell me how long,
All this darkness will surround you,
Because I'm burning for you,
Burning like a candle’


Na koniec piosenki byłam poza oddechem i emocjonalna. Czułam się jakbym miała płakać. Nagle cała sala zaczęła wiwatować i klaskać i uśmiechnęłam się z ulgą.
- Dziękuje bardzo! – powiedziałam do mikrofonu i chciałam opuścić scenę, ale zostałam zablokowana. Przez Luke’a Hemmingsa. Łzy spływały po jego twarzy i moje serce się zatrzymało – Tak bardzo przepraszam – powiedziałam do niego, wyglądając na nie żywego w oczach – Musisz wiedzieć, że starałam się Cię chronić. Kocham Cię Luke’u Hemmingsie i nie interesuje mnie kto o tym wie – to były moje ostatnie słowa zanim padłam w oczekujące ramiona Luke’a. Tłum zaczął wiwatować.
Przyniósł swoje usta na moje i nasze łzy się zmieszały i zaczęłam się śmiać z tego wszystkiego.
- Tak bardzo Cię kocham – Luke powiedział, przykładając swoje czoło do mojego – Proszę, nigdy więcej nie trzymaj przede mną sekretów.
- Nigdy – powiedziałam przynosząc z powrotem usta do jego.

~Michael POV~

Moje serce waliło w mojej klatce kiedy oglądałem Jaiden i Luke’a całujących się na scenie. To powinienem być ja. Było wiele dowodów na to, że oni nie powinni być razem. Nie mogli tego zaakceptować?
Zacisnąłem zęby i opuściłem tłum na backstage’u oglądający to całą scenę. Wyszedłem tylnimi drzwiami decydując odejść od tego wszystkiego. Spacer byłby idealny.
Kiedy minąłem przód The Roxy, zauważyłem dziewczynę siedzącą pod przednimi drzwiami. Miała głowę między kolanami i szlochała. Rozejrzałem się i zobaczyłem ochroniarza, który był zajęty telefonem, nie zwracając uwagi na cokolwiek, więc podszedłem do dziewczyny.
- Hej, wszystko w porządku? – zapytałem ostrożnie.
- Nie – powiedziała, nie podnosząc głowy.
- Co jest nie tak?
W końcu podniosła głowę i jej wyraz twarzy zamienił się w szok.
- Ty, ty jesteś Michael Clifford – powiedziała w niedowierzeniu, pocierając rozmazany czarny makijaż z jej twarzy.
- Jestem – zaśmiałem się. Podniosła się i rzuciła w moje ramiona. Przytuliłem ją, czując ogromne emocje przeszywające moje ciało, których nie mogłem wyjaśnić.
- Jesteś moim światem. Nie wiem gdzie bym była bez Ciebie – oddychała w moją koszulkę. Jej ciemne, brązowe włosy były zielone na końcach. Jej ciało było malutkie i chude w moich ramiona. Ona była bardzo… chuda.
- Hej, chcesz coś zrobić…?
- Mam na imię Zoe – odpowiedziała – I ta, co masz na myśli?
Pomyślałem o tym jak wszystko co zrobiłem, zostało pierdolnięte przez wszystkich. Więc prawdopodobnie nie byłem w dobrym stanie kiedy ją pocałowałem.

~Megan POV~

Ta pierdolona suka.
Po pierwsze, powiedziała Michaelowi o liściku. Nota mówiła surowo, żeby nikomu nie mówić.
Po drugie, wróciła do Luke’a myśląc, że to tylko pieprzony żart.
Tak, zobaczmy co się stanie jak złamiesz zasady.
Wyjęłam telefon i przejechałam między kontaktami zatrzymując się na tym którego potrzebowałam.

Do: R

To już czas. Była nieposłuszna, jak przewidywałeś. Dam Ci bilet na jutrzejszy występ. Przyjdź przygotowany.

________________________________________________________________________
O mój boże nie wiem jak wy, ale ja się popłakałam przy tym rozdziale.
W piątek będzie kolejny rozdział i za tydzień finał BMBTY.
Dobijemy do 50k wyświetleń?
Nadal mi sływają łzy przez ten rozdział. 
Rozdział miał być jutro bo nie mogłam znaleźć pendrive'a którego szukałam ponad godzinę XD
Komentujcie misie i pamiętajcie o #BMBTYpl na Twitterze :D

piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 35

Przeczytaj notkę pod rozdziałem x
_________________________________________________

~Maria POV~

- Harry przestań! – Jaiden zaśmiała się kiedy Harry przerzucił ją przez ramię. Jesteśmy na backstage’u podczas kiedy 5SOS występują. I to miał być mój czas z Jaiden, ale ona jest za bardzo zajęta flirtowaniem z Harrym.
Ona i Luke nie rozmawiali ze sobą od tygodnia i to naprawdę zaczyna mnie martwić. Jedyna wzmianka między nimi jaką mieli to było dłuższe patrzenie się na siebie jakby chcieli rzucić się na siebie i przeprosić, ale nie mogli.
Nie rozumiałam tego.
Jesteśmy teraz w Las Vegas i mamy zamiar jechać jutro do LA na zakończenie trasy. Mieli mieć tam własny koncert w The Roxy Theatre i to niesamowite, ponieważ to będzie ich pierwszy występ bez wspierania One Direction.
Potem wrócą do One Direction na The Staples Center na wielki finał.
- O czym myślisz? – Jaiden zapytała mnie zaciekawiona. Z ciekawości w jej oczach mogłam zauważyć, że jej oczy były martwe i że nie spała długo. Zdecydowanie było coś co ją gnębiło ale nie wiedziałam co to jest.
- Niczym – powiedziałam – Jak się masz z Lukiem? – na myśl o Luke’u zawsze miałam motylki w brzuchu, wiedząc że byłam wcześniej fanką i ich znałam. On zawsze był moim faworytem i nie zmienił się. Ani trochę.
Twarz Jaiden opadła na wspomnienie o jej chłopaku.
- To skomplikowane… - wyciągnęła.
- Nie ma nic skomplikowanego. To oczywiste, że się kochacie, coś Cię zatrzymuje przed byciem z nim. I myślę, że tym czymś jest Harry.
- Ja? – Harry pojawił się obok Jaiden. Nie myślałam, że jest w zasięgu słuchu.
- Tak ty – wskazałam na kręconą głowę. Zawsze myślałam, że Harry Styles będzie niesamowitą osobą, ale jest totalnym dupkiem.
- O racja. Zapomniałem o Luke’u. Czemu wciąż z nim jesteś skoro ze sobą nie rozmawiacie? – Harry zapytał odwracając się do Jaiden. Wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, ale odpowiedziała cisza. Jedynym głosem jaki był to Luke, śpiewający swoją solówkę w Try Hard – Właśnie, nie masz żadnego powodu.
- Mam! – Jaiden wykrzyknęła za nim – Mój związek nie jest Twoją cholerną sprawą!
- Tak? Cóż, zaraz będzie moją sprawą – Harry powiedział łapiąc Jaiden i ją całując. To było jakby wszystko się zatrzymało jak to się stało; może, zdałam sobie sprawę po sekundzie, że to dlatego że muzyka na scenie serio się zatrzymała. Głos Luke’a się uciął co spowodowało, że reszty też.
Jaiden odepchnęła Harry’ego po kilku sekundach i go uderzyła.
- Co do kurwy, wiesz że mam chłopaka! – wykrzyczała. Harry odszedł zirytowany tym jakby nie mógł dostać czego chce.
- Od kiedy przejmujesz się swoim chłopakiem? – Luke pojawił się obok niej, wyglądając jakby miał złamane serce – Pozwoliłaś się pocałować. Nie odepchnęłaś go na początku.
- Serio Luke? Widziałeś, że go uderzyłam – Jaiden odpowiedziała, wyglądając na bardziej podirytowaną nić zmartwioną. Luke wyglądał jakby miał zacząć płakać, a ona się nawet nie przejmowała. Teraz zebrał się mały tłum. Reszta 5SOS była tutaj, Megan i gdzieś w tle menager sceny mówiący ‘nie możecie zatrzymać występu na dramę!’ ale nikt na to nie zwracał uwagi.
- Jaiden. To nie chodzi tylko o Harry’ego. Już się mną nie przejmujesz – Luke powiedział, wyginając swoje usta jakby próbował wstrzymać płacz – Nie wiem czemu ze mną nie zerwałaś.
Moje serce się zatrzymało.
Jaiden wyglądała jakby ją to dotknęło i odpowiedziała.
- Jeśli to jest czego chcesz Luke. Skończyliśmy.
Luke nie wytrzymał dłużej. Łzy zaczęły lecieć po jego twarzy i spojrzał po raz ostatni na Jaiden. Ona nawet nie wyglądała na smutną; jakby to ją nie obchodziło. To był moment że wiedziałam, że Jaiden nie jest taka jak kiedyś.
Luke zaczął odchodzić i pobiegłam za nim.
- Luke! – krzyknęłam kiedy ruszyłam w pogoni za nim. Nogi tego chłopaka były dłuższe niż góry. Ledwo co nadążałam.  Zatrzymałam się i rozejrzałam się, zastanawiając się gdzie poszedł. I wtedy usłyszałam jak drzwi się zamykają.
Śledziłam hałas i wystarczająco pewna, za drzwiami był Luke Hemmings, rozsypany na ziemi szlochając w dostawioną szafkę. Nigdy w życiu nie widziałam chłopaka płaczącego, tym bardziej członka zespołu na którym miałam fioła. Moje serce bolało widząc go tak słabego.
- Zostaw mnie samego Maria, nie mam zamiaru iść dawać jej drugiej szansy – powiedział pomiędzy szlochem.
- Nie chciałam Cię o to pytać, stała się suką. Jestem po Twojej stronie – powiedziałam siadając obok niego na ziemi.
Podniósł swoją głowę.
- Kocham ją. Nie wiem czemu się tak zachowuje i nie mogę uwierzyć, że to już koniec.  Myślałem, że to będzie trwać… - powiedział zanim znowu pękł, kładąc swoją głowę na moim kolanie. Starałam się nie płakać i wkręciłam swoje ręce w jego włosy.
- Może ona nie jest tą, z którą powinieneś być.

~*~

~Jaiden POV~

Nigdy nie wiedziałam jak dobrą aktorką byłam. Patrzyłam na Luke’a wychodzącego z pokoju, złamałam ustawę.  Moje oczy nagle zamieniły się w nigdy niekończący się strumień wody i wszyscy w pokoju byli rozmazani i pobiegłam w celu znalezienia prywatnego miejsca, żeby popłakać. Nikt nie mógłby mnie znaleźć.
Nie mogłam znaleźć nieużywanego pokoju, więc schowałam się za sprzętem za sceną i pozwoliłam wypłynąć moim łzom.
- Jaiden, muszę z Tobą porozmawiać – spojrzałam na Michaela, który na mnie patrzył.
Zirytowałam się.
- Jestem trochę zajęta.
Zignorował mnie i usiadł obok mnie, zarzucił swoją rękę wokół mnie. Pozwoliłam mu to zrobić i zaczęłam płakać w jego ramię.
- Czemu nie powiedziałaś mi o liście? – zamarłam na te słowa. Nawet łzy przestały lecieć. Nie wiedziałam, że byłabym wstanie przestać płakać przez najbliższe pięć lat.
- Jaki liścik? – zapytałam. Nie miałam tyle szczęścia.
- Ten – powiedział wyciągając zgięty kawałek papieru z jego kieszeni – Zostawiłaś go w tour busie.
Patrzyłam na niego przez chwilę, łzy znowu zaczęły spływać po mojej twarzy. Bardziej ze strachu niż ze złamanego serca.
- Próbuję go chronić Michael – wyszlochałam.
- Myślisz, że od kogo to jest? Musimy komuś powiedzieć Jaiden, to gówno nie jest fajne.
- NIE! – wykrzyczałam niepotrzebnie głośno – Nie Michael, nikt nie może się dowiedzieć. Jeżeli to jest Richard, on mnie zabije Michael. Zabije każdego z nas – spojrzałam na nową bliznę na moim nadgarstku od pocisku. Nie zauważyłam do teraz, aż się trzęsłam.
- Jaiden, wiesz że Richard jest w więzieniu. To nie może być on-
- Michael! Gdzie jesteś? – usłyszałam krzyk w oddali. Spojrzałam na wszystko za czym jesteśmy. Były wielkie głośniki, kilka świateł scenicznych w pudełkach. Pewnie nikt nas nie widział.
- Sekunda! – odkrzyknął do tajemniczego głosu, w moje ucho – Muszę iść – powiedział do mnie w łagodniejszy sposób kiedy wstawał.
- Michael, byłam poważna kiedy mówiłam żeby nie mówić nikomu o liście – wyszeptałam krzycząc zanim zszedł z mojego wzroku. Nie wierzyłam w to, że zatrzyma to dla siebie.
__________________________________________________________
Jeszcze 2 tygodni i koniec! Muszę to jakoś rozplanować, ale w lutym już nastąpi koniec :( Trochę mi smutno bo to moje pierwsze tłumaczenie i tak dziwnie będzie :/ Ale dobra o tym kiedy indziej.
Komentujcie misie bo to dla mnie motywacja :D
Zapraszam do wypełnienia ankiety x
Przypominam o #BMBTYpl na Twitterze :) x
Jak dodam epilog to będziecie chcieli twitcama?
Oraz zapraszam Was na moje drugie tłumaczenie 'Are You Jealous Yet?'

Do kolejnego x