Przeczytaj notkę pod rozdziałem x
__________________________________________
~Megan
POV~
- Jasna cholera! – wykrzyczałam
kiedy przypadkowo wbiegłam w ścianę w ciemnym pokoju. Spotykaliśmy się tylko po
to, żeby porozmawiać. Nie rozumiałam czemu przynajmniej światła nie mogły być
zapalone. Rozumiałam, że to jest sekretne spotkanie, ale koleś trochę
przesadzał.
- Miło Cię widzieć
Megan – głęboki głos rozległ się zza mnie i ciemności. Lekko podskoczyłam i
dzięki bogu akurat było ciemno w pokoju, ponieważ to by było troszkę
niezręczne.
- Co tam Richard –
obróciłam się twarzą do miejsca gdzie słyszałam głos – Jak się tutaj znalazłeś?
– pomyślałam trochę o tym zanim się odezwałam – W sumie, wolę nie słyszeć jak
mówisz o tym jak zabiłeś policjanta.
Mroczny śmiech
rozszedł się po pokoju.
- Zabawne Meg –
zrobiłabym wszystko, żeby go w tamtym momencie uderzyć, nienawidzę tego
imienia. Ale on by mnie za to zabił. Dosłownie – Słuchaj skarbie. Jaiden nie
wzięła nas na poważnie, więc musi za to zapłacić. Ja, osobiście, nie będę miał
przyjemności z zabijania Luke’a. Przyjemnością będzie patrzenie na całkowicie
załamaną Jaiden może, ale nie zabijanie go. Więc to zostawiam dla Ciebie.
Chociaż wiedziałam,
że jestem okropną osobą wchodząc w układ Richarda, nie myślałam że ktokolwiek z
wyjątkiem Jaiden ucierpi. Fizycznie przynajmniej. Wiedziałam, że Luke był
dobrym chłopakiem, nie wiedziałam że będę miała go zabić. Jakby przyszło co do
czego, nawet nie wiem czy byłabym w stanie zabić Jaiden. Mimo, że kradnie
chłopaków.
- Nie wiem czy mogę
to zrobić… - powiedziałam szczerze. Richard zamarzł w miejscu.
- Co masz na myśli,
że nie możesz? Mieliśmy układ. Pomogłaś uciec mi z więzienia i mi pomogłaś i
pozbędziemy się Jaiden, więc będziesz miała Michaela z powrotem. Jeśli naprawdę
pragniesz go mieć, wejdziesz w to.
- Po prostu nie
sądzę, że zabijanie Luke’a cokolwiek rozwiąże – powiedziałam z większą
pewnością – Słuchaj, idą na randkę po występie na Santa Monica molo jeśli to
pomoże.
Richard się
przybliżył i wyszeptał.
- Zabij go, albo ja
zabiję Ciebie.
- Ale ja nie mogę-
poczułam siłę na mojej twarzy a potem ciemność.
~*~
~Jaiden POV~
‘Have you Heard about to new girl on the block
In the blacked out ‘Benz,
With her old school kicks and her hipster
friends got a piece sign in hand,
She’s everything you want and all you hated’
Luke śpiewał z
miejsca pasażera podczas kiedy ja kierowałam.
‘Well dressed and overrated, some girls freak
me out,
WELL Daddy’s little girl knows how to party!
She’s singin ‘Pour Some Sugar On Meee!’
- LUKE PRZESTAŃ! –
krzyknęłam, nie byłam w stanie trzymać dłużej mojego śmiechu - Masz niesamowity głos, po prostu nie próbuj
brzmieć jak Brian Dales proszę, to Ci nie odpowiada.
- Wiesz, ta piosenka
przypomina mi o Tobie kiedy przeprowadziłaś się do Sydney – powiedział
uśmiechając się.
- Naprawdę grałam
taką twardzielke? – śmiałam się głośno.
- Byłaś lekko
zastraszona. Tak czy inaczej, to nie chłopak powinien zabierać dziewczynę na
randkę? Gdzie my w ogóle jedziemy?
- Jedno z moich ulubionych
miejsc w Kalifornii. Nie martw się Lucas, pokochasz je.
Luke głośno
westchnął.
- Czemu wszyscy
mówią na mnie Lucas, to nawet nie moje imię.
- Pasuje Ci –
wzruszyłam ramionami.
Kiedy w końcu
zobaczyłam wyjście do Santa Monica na autostradzie, rozejrzałam się za miejscem
żeby gdzieś zaparkować. Nie wiedziałam co będzie lepsze parkometr czy garaż,
ale wybrałam pierwszą opcję. Zgaduję, że nie będziemy tu więcej niż kilka
godzin.
Kiedy zaparkowałam
auto spojrzałam na Luke’a. Był cichy przez ostatnie dwadzieścia minut.
- Wszystko okej? –
zapytałam widząc, że patrzy na diabelski młyn, odbijająca się ciemna woda Santa
Monica Pier, zagubiony w myślach.
- Ta – odpowiedział,
nadal nie spuszczając wzroku – Myślałem o tym jak niesamowicie szczęśliwy
jestem mając kogoś takiego jak ty w moim życiu – Luke złapał moją rękę, patrząc
z mola w moje oczy, pocierając moją dłoń – Wszystko było szalone ostatnio i
byłbym załamany gdybyśmy nie naprawili tego.
- Luke –
powiedziałam – Wiem, że nigdy nie zakończymy tamtej nocy dobrze i chcę, żebyś
wiedział że naprawdę Cię kocham. Bardziej niż cokolwiek.
Zabrałam dłonie z
jego rąk i zarzuciłam je na jego szyję i pocałowałam go. Nasze usta wydawały
się jakby były dla siebie stworzone. Iskra między nami była niezaprzeczalna i
nie chciałam kochać kogoś innego niż jego.
Przestałam całować
Luke’a.
- Chodźmy, mamy
randkę do odbycia.
Wyskoczyłam z auta
bardzo szybko, chcąc otworzyć drzwi dla niego odkąd randka była moim pomysłem.
Ale on chyba pomyślał o tym samym, ponieważ spotkaliśmy się z tyłu samochodu i
wybuchliśmy śmiechem.
- Jesteś dziewczyną,
to ja powinienem otwierać dla Ciebie drzwi – Luke powiedział łapiąc moją rękę i
zaczęliśmy iść letnią nocą w kierunku mola.
- Tak, powinieneś
również wozić mnie, ale nie wiesz jak jeździć po prawej stronie ulicy.* Dosłownie
– zaśmiałam się na własny żart.
- Więc to jest to
sławne Santa Monica Pier? – zapytał mnie, patrząc na ogromne molo przed nami.
- Rzeczywiście jest –
odpowiedziałam – Jest śliczne w ciągu dnia, ale wygląda lepiej nocą. To
dlatego, że lampki odbijają się w wodzie i to wygląda bardziej żywo.
- Jest idealnie –
Luke powiedział przyciągając mnie bliżej i pocałował mnie w policzek.
Poszliśmy wzdłuż
chodnika w końcu dochodząc do wejścia na długie molo. Po bokach, byli ludzie
grający na gitarach i śpiewający. Mieli otwarte pokrowce od gitar, mając
nadzieję na pieniądze. Widząc to zdałam sobie sprawę jak szczęśliwi byliśmy z
tego, że mamy okazję występować przez tysiącami ludzi.
Przechodząc obok
jednego wrzuciłam dwadzieścia dolarów i uśmiechnęłam się.
- Czasami jesteś za
miła wiesz? – Luke zapytał lekko ściskając moją rękę – O MÓJ BOŻE czy to
rollercoaster?! – Luke krzyknął nagle biegnąc w jego kierunku. Oczywiście
pociągnął mnie za sobą.
- To jest trochę
nieprzyjemny rollercoaster ale skoro Cię uszczęśliwi – powiedziałam. Kiedy
doszliśmy na początek kolejki, facet ze znajomym spojrzeniem, mający na sobie
mundur ochroniarza zabrał od nas pieniądze kierując nas na przejażdżkę.
- Luke, czy ten
facet nie wyglądał Ci znajomo? – zapytałam kiedy siedzieliśmy.
- Jaki facet?
- Ten który brał od
nas pieniądze.
- Oh nie wiem, nie
patrzyłem na niego – Luke złapał moją rękę kiedy nas przypięli. Uśmiechnął się
szeroko – Jesteś gotowa?
Nie słyszałam go,
ponieważ byłam za bardzo zajęta myśleniem kim ten koleś mógł być. Miałam chore
uczucie w moim brzuchu. Rollercoaster wystartował z szybką prędkością, przez co
się wyprostowaliśmy na siedzeniach. Przeważnie kochałam je, więc nie wiedziałam
czemu czułam się jakbym miała zaraz zwymiotować.
Kiedy dotarliśmy do
zjazdu, zaczęliśmy jechać w dół i wszyscy krzyczeli.
I wtedy zdałam
sobie sprawę.
- LUKE! –
krzyknęłam. Spojrzał na mnie i zaczął się śmiać, pewnie myślał że to przez
przejażdżkę. Wtedy zaczęłam panikować.
- LUKE TO PIERDOLONY
RICHARD! – wykrzyczałam na całe płuca, jego radość z twarzy natychmiast
zniknęła. Czułam się sparaliżowana. Liścik był prawdziwy, to nie był jakiś
pieprzony żart. A my umrzemy.
Kiedy nasza
przejażdżka się skończyła, bałam się. Wróciliśmy na ziemię i nie było ani śladu
Richarda.
- Jesteś pewna, że
się nie przewidziałaś Jaiden? No wiesz, mam na myśli że jest w więzieniu – Luke
spojrzał patrząc na mnie zmartowiony.
- Luke, wiem co
kurwa widziałam – odpowiedziałam patrząc na tłum.
Nagle głośny hałas
sprawił, że zamarłam.
Pistolet.
Odwróciłam głowę w
stronę gdzie dochodził ten dźwięk i zobaczyłam mężczyznę trzymającego pistolet
w stronę nieba. Widziałam, że wszyscy inni również na niego patrzyli. Kiedy
wróciłam wzrokiem do niego zobaczyłam, że jest ubrany jak ochroniarz i ma
megafon w ręce.
- WSZYSCY PROSZENI
SĄ O OPUSZCZENIE MOLA W TRYBIE NATYCHMIASTOWYM – powiedział do niego. Oczywiście
ludzie go posłuchali. Spojrzałam na Luke’a a on na mnie. Złapaliśmy swoje ręce
i zaczęliśmy biec z resztą. Nagle zostaliśmy zatrzymani przez faceta przed
nami, złapał nas.
- Wy dwoje nigdzie
nie idziecie.
Wtedy zaczęłam
płakać. Czemu to wszystko musi się mnie przytrafiać? Nie mogłam mieć zwykłego
życia?
- To jest mój
przyjaciel Robert którego poznałem w więzieniu. Czyż nie jest uroczy? – Richard
nawet nie dał nam czasu na odpowiedź – Mój drugi ziom Phil ma… rzeczy które
potrzebujemy dzisiaj. Spotkamy go na rollercoasterze. Chodźmy.
Wtedy Robert zaczął
ciągnąć mnie i Luke’a z powrotem na przejażdżkę na której byliśmy. Całe molo
było puste i nikt nie szpiegował. Już było po nas, na pewno.
Kiedy w końcu
dotarliśmy na szczyt rollercoastera, Robert i Richard przywiązali mnie i Luke’a
razem plecami do siebie. Moje uczucie w brzuchu było jeszcze gorsze, nawet było
to możliwe.
- Oh, tam jest Phil.
Miło z Waszej strony że do nasz dołączacie – Richard powiedział z chorym,
przyjemnym dla niego uśmiechem na twarzy.
Obróciłam głowę i
zobaczyłam kogo Phil przyniósł. Nieprzytomna Megan była na jego rękach, za nim
moja mama która wyglądała na przestraszoną i… Ashton?
Spojrzałam na
wszystkich z zakłopotanym wyrazem, próbując dowiedzieć się co się dzieje.
- No no Jaiden, nie
musisz tak patrzeć. Po pierwsze nie zgadłabyś, że Megan mi pomagała. Może
gdybyś nie kradła jej kochanego chłopaka, nie musiałaby być przeciwko Tobie –
moje usta się otworzyły. Nagle jej dziwne zachowanie miało sens. Jak mogłam
tego nie widzieć? I co gorsza, jak można skazywać życie ‘przyjaciela’ na niebezpieczeństwo
jakiegoś faceta?
- No cóż Meggy była
nie posłuszna, więc ona będzie pierwszą osobą która zginie dzisiaj – Richard
powiedział próbując stać się winnym, ale mu to nie wyszło. To było chore ile on
miał przyjemności z ludzkiego strachu.
- Nie ujdzie Ci to
na sucho – powiedziałam patrząc prosto w oczy Richarda. Wziął nieprzytomną
Megan na ręce i włożył do wagonika rollercoastera. Czy on planował…
- Oh, ujdzie
kochana.
W tym momencie podszedł
do sterowników i wcisnął zielony przycisk, przez co maszyna wyskoczyła przed
siebie. Próbowałam uwolnić ręce, ale nie mogłam. Pociąg z kolejki był prawie na
torze, żeby rozbić ciało Megan na kawałki. I nic nie mogło tego powstrzymać.
Kiedy w końcu do
niej dotarło i rozwaliło jej ciało, wydobyłam przeraźliwy krzyk i zaczęłam
walić stopami wokoło, próbując kogoś kopnąć, cokolwiek kopnąć. Byłam bezradna.
Usłyszałam jak ktoś
zaczyna płakać. To był Ashton. Przypomniałam sobie, że on też tu był. Jak on był
w to wciągnięty?
- Ashton? –
zapytałam głośno szlochając. Nie odpowiedział – Richard, czemu Ashton tutaj
jest?
- On nie ma na imię
Richard. To Steve – Ashton powiedział.
To było śmiertelnie
spokojnie jak spojrzałam na innych. Richard wyglądał na pewnego przez komfort
reszty.
- Co masz na myśli,
że to Steve, Ashton?
- Pamiętasz jak Ci
powiedziałem, że mój ojciec pracuję dla ogromnej firmy muzycznej?
Wszystko się
układało. Miesięczne wycieczki za kraj które Richard zorganizował, sekretne
telefony i wiadomości. Zawsze zakładałam, że miał romans. Nie, że moja mama
BYŁA tym romansem. I oczywiście Ashton nie był podczas naszego pierwszego
spotkania z Richardem, więc jak mógł sądzić, że to jego ojciec?
- O mój boże, ja
pierdole – powiedziałam.
- To prawda Jaiden –
Richard podszedł do mnie i dał na dół moje włosy, dając krew Megan na mnie,
przez co znowu się źle poczułam. Starałam się skupić na diabelskim młynie,
światłach odbijających się w wodzie, na czymś co by mnie stąd zabrało.
- Teraz Ashton, synu
– Richard, Steve, cokolwiek, powiedział podchodząc ode mnie do Ashtona – Nie
powiemy o tym Twojej mamie prawda?
- Jesteś cholernie
chory – powiedział Ashton i plunął w jego twarz – Wiedziałem, że jest coś z
Tobą nie tak.
Zły pomysł Ash. Richard wytarł
ślinę ze swojej twarzy. Sięgnął do tylnej kieszeni i wyjął coś świecącego.
Nóż.
Próbowałam ponownie
rozwiązać swoje ręce, ale Luke złapał mnie.
- Uspokój się
Jaiden, będzie okej.
- Luke, nie będzie
okej – wyszeptałam z powrotem – Jak możesz takie coś mówić?
- ODŁÓŻ BROŃ! –
usłyszałam skądś za mną. Wszyscy odwrócili twarze w tamtą stronę.
- Gliny są tutaj –
wyszeptał – Angie po nie zadzwoniła.
Co do kurwy?
- Śledziła nas przez
pewien powód, ale cieszę się – powiedział trochę głośniej.
Nóż spadający
przykuł moją uwagę; Richard.
- Teraz podnieś ręce
do góry!
Patrzyłam jak
Richard powoli podnosi ręce, ale nikt nie jest wystarczająco szybki, żeby go
powstrzymać przed wyjęciem pistoletu spod paska. Wystrzelił kulę prosto w głowę
mojej mamy.
_____________________________________________
* - chodzi o to ,
że w Australii jeździ się po lewej stronie jezdni a w USA po prawej i może to
być trudne.
NIEEEEEEEEEEEEEEEEE, MEGAN UMARŁA A CO WAŻNIEJSZE MAMA JAIDEN!!! :(
Spodziewaliście się tego?
Za tydzień opublikuje epilog i wiecie co to oznacza?! KONIEC BRING ME BACK TO YOU! Boże nie wierzę, tak mi szkoda bo to moje pierwsze tłumaczenie i tak się z nim związałam jezu.
Teraz mam do Was dwie albo trzy prośby/
1/2) Czy pod dzisiejszym rozdziałem i epilogiem pojawi się dużo komentarzy? Baardzo dużo albo jakieś dłuższe?
3) Dobijemy do 50k wyświetleń na blogspot? Do 15k na Wattpad to trudno będzie haha.
Mam nadzieję, że podobał Wam sie rozdział. Więc... Do zoabczenia za tydzień! Jak macie jakieś pytania do mnie, o fanfiction to zadawajcie w komentarzu, na twitterze whatever :D
xx